Jaka specjalizacja na socjologi???
Patrząc na ludzi w swojej grupie nie wysłałabym ich na jedną specjalizację, choćby ją nazwać "najlepszą", ale niestety zdaje sie, że właśnie tak to się skończy, bo już w tym momencie (koniec I roku) jest nas 21 osób . Nie można się spodziewać, że dla każdych siedmiu studentów będą prowadzone odrębne zatrudnienia nauczycieli (trzy specjalizacje w mojej szkole) 8O .
W wyborze warto patrzeć na zestaw przedmiotów w 3 roku. Są naprawdę różne i najwięcej mówią o specjalizacji. Już patrzyłam . Nasze wybory były jeszcze niezobowiązujące, tylko orientacyjne, pod względem planowanych zatrudnień kadrowych dla samej szkoły. Wybrałam specjalizację polityczną (mniejszościową - tym bez szans), bo praca socjalna, chociaż z najtrudniejszym zestawem przedmiotów (wyśróbowane prawo i język obcy) jawi mi się dokładnie tak jak to widzi socjopat. Ale kiedy kierunek "badanie opinii publiczenej" zmieniono na specjalistę od mediów (jeszcze nie ma na stronie internetowej, a dokładna nazwa wyleciała mi z głowy), to tą specjalizacje wybrałabym jeszcze chętniej .
Poza specjalnościami są oczywiście różne kursy dla studentów (tylko dla studentów). Ja ufundowałam już sobie kurs wychowawców kolonijnych, aczkolwiek nie jawi mi się to jako nic fajnego. Tylko tyle, że mam satysfakcje z niewybrania sobie pedagogiki do studiowania... Towarzystwo spięte, wystraszone, tylko się martwią czy nauczyciel weźmie ich za tych normalnych, a nie z drugiej strony (większość wykładów o niedostosowaniach i dysfunkcjach społecznych ). A sama metodyka fatalna w porównaniu z socjologią. Żadnego dystansu wobec poszczególnych pojęć, stek pojęć wadliwych i nawymyślanych przez samego nauczyciela, brak obrazowania ich względności, że one pochodzą z jakiejś konkretnej teorii, od konkretnego badacza . Ciasnota myślowa, jakby się było uczonym dogmatów do wklepywania, a nawet jak już jest podany autor, to po to żeby nauczyć się na pamięć dokładnego cytatu - Korczak (tutaj to dopiero można się nabawić depresji , Socjopat).
W wyborze warto patrzeć na zestaw przedmiotów w 3 roku. Są naprawdę różne i najwięcej mówią o specjalizacji. Już patrzyłam . Nasze wybory były jeszcze niezobowiązujące, tylko orientacyjne, pod względem planowanych zatrudnień kadrowych dla samej szkoły. Wybrałam specjalizację polityczną (mniejszościową - tym bez szans), bo praca socjalna, chociaż z najtrudniejszym zestawem przedmiotów (wyśróbowane prawo i język obcy) jawi mi się dokładnie tak jak to widzi socjopat. Ale kiedy kierunek "badanie opinii publiczenej" zmieniono na specjalistę od mediów (jeszcze nie ma na stronie internetowej, a dokładna nazwa wyleciała mi z głowy), to tą specjalizacje wybrałabym jeszcze chętniej .
Poza specjalnościami są oczywiście różne kursy dla studentów (tylko dla studentów). Ja ufundowałam już sobie kurs wychowawców kolonijnych, aczkolwiek nie jawi mi się to jako nic fajnego. Tylko tyle, że mam satysfakcje z niewybrania sobie pedagogiki do studiowania... Towarzystwo spięte, wystraszone, tylko się martwią czy nauczyciel weźmie ich za tych normalnych, a nie z drugiej strony (większość wykładów o niedostosowaniach i dysfunkcjach społecznych ). A sama metodyka fatalna w porównaniu z socjologią. Żadnego dystansu wobec poszczególnych pojęć, stek pojęć wadliwych i nawymyślanych przez samego nauczyciela, brak obrazowania ich względności, że one pochodzą z jakiejś konkretnej teorii, od konkretnego badacza . Ciasnota myślowa, jakby się było uczonym dogmatów do wklepywania, a nawet jak już jest podany autor, to po to żeby nauczyć się na pamięć dokładnego cytatu - Korczak (tutaj to dopiero można się nabawić depresji , Socjopat).
Zmuszony zostałem do tego by sięgnąc po informator i zacytować specjalności oferowane przez "moją" uczelnie. Oto one:
- kierowanie i przywództwo w jednostkach administracji publicznej
- zarządzanie zasobami ludzkimi
- animacja społeczno-kulturalna w społeczościach lokalnych
- media i komunikacja społeczna
- kierowanie i przywództwo w jednostkach administracji publicznej
- zarządzanie zasobami ludzkimi
- animacja społeczno-kulturalna w społeczościach lokalnych
- media i komunikacja społeczna
Xyla, ale pociągnęłaś niemiło Zarządzanie zasobami ludzkimi to bardzo ciekawy temat (sam go trochę przerabiałem), ale bardziej nadaje się na psychologię lub jakieś zarządzanie i marketing, a niżeli na socjologię - chociaż kilka godzin tych zagadnień nikomu nie zaszkodzi. Muszę powiedzieć, że nauczyłem się kilka ciekawych rzeczy, które być może przydadzą mi się kiedyś w życiu. Jednak moim zdaniem na specjalizację na socjologii nie za bardzo "to" się nadaje.
Jak to - nie miło ("miło", to przymiotnik, czy przysłówek?)? Dla kogo byłam nie miła? Przyjęłam ugodową postawę, że chociaż dziwi mnie zarządzanie zasobami ludzkimi na socjologii (i takie niechrześcijańskie - u mnie w szkole pewnie by nie przeszło...), to jako człowiek uznający wszelkie nauki społeczne za oparte na interakcjach gotowa jestem zaliczyć do socjologii je wszystkie (bez kpin).
Właśnie kończę licencjat z socjologii, o specjalizacji zarządzanie zasobami ludzkimi i badania rynku. Trochę dziwna kombinacja ale zamierzam się raczej skupić na zzl. Głównie dla tego że jest to dosyć poszukiwany zawód, pozwala (mam przynajmniej taką nadzieje) wykorzystać część z tego czego się nauczyłem, pyzatym nie jest to zawód tylko dla psychologów , HRowiec zajmuję się także środowiskiem pracy w firmie rozwiązywaniem konfliktów itp. Jest to chyba dobre miej socjologa.