Co do uczuć i emocji oraz nastrojów - doczytam z pierwszego roku i sobie uporządkuję w głowie. Może tam jest bałagan
Jeśli zaś chodzi o border-line. Chciałem podkreślić, że objaw, który podałem nie jest jedyneym diagnostycznym kryterium. Jest ich jeszcze 6 albo 8, więc sam izolowany, nie ma znaczenia. Po drugie, nie wiem jak zrozumiałaś moją wypowiedź o border-line. W każdym razie nie miałem na myśli, że wszyscy, którzy kogoś nienawidzą mają to zaburzenia. Po prostu takie miałem skojarzenie, za nim poszedłem i nim się podzieliłem. Po trzecie nie chodzi tu o huśtawki nastrojów ogólnie, tylko chodzi konkretnie o uczucia w stosunku do osób, z którymi jest się z bliskim związku, np. partnera, którego raz się deprecjonuje, a innym razem ubóstwia. To może wyglądać np. tak, jak opisywał to nam gość na zajęciach. W szpitalu miał do czynienia z pacjentem. Trochę się zaprzyjaźnili i pacjent mu mówił, że "z pana będzie świetny psycholog itp, itd". Tak było przez kilka dni. Minął weekend, znów się spotkali, a pacjent bez wyraźnego powodu, zaczął opowiadać, że "jest pan beznadziejnym psychologiem, nic pan nie rozumie itp." bez widocznego powodu. Oczywiście dzieje się to bez udziału środków chemicnzych jak leki. To należy do diagnozy różnicowej. Wyklucza się wpływ innych czynników.
Ale też myślę, że to zaczyna znacznie odbiegać od tematu nienawiści. Z każdym przypadkiem, który podałaś, mógłbym polemizować. Inna sprawa, że ja nie za bardzo czuję co znaczy nienawiść. Sięgnę sobie jeszcze chyba do słownika...
Ludzie władzy: zdarzają się tacy, którzy może rzeczywiście nienawidzą innych. Nie wiem na ile jest to jednak na pokaz, żeby się odróżnić i zdobyć głosy, a na ile naprawdę. Mogę coś powiedzieć o polskiej scenie. Takie wyraźne oznaki wrogości widziałem w relacjach do byłych komunistów oraz w wypowiedziach niektórych polityków PiSu oraz LPRu zwłaszcza o gejach i Żydach.
W sumie nie chce mi się o tym rozpisywać za wiele, ale właśnie sobie pomyślałem, że jeśli
nienawiść do uczucie wrogości, bardzo silne, połączone z pragnieniem, aby drugiej osobie stała się krzywda i jeszcze najlepiej jakby się utrzymywało długi czas (uczucia) to być może pojawia się u ludzi, którzy doznali jakiejś krzywdy lub myślą, że doznali, ewentualnie czują się zagrożeni i nie potrafią zmienić perspektywy patrzenia na dany problem. Przez to stają się zacietrzewieni w swojej złości i urazie, zaczynają nienawidzić. Pewna sztywność w reagowaniu i spostrzeganiu na sytuacje jest związana w zaburzeniami nerwicowymi. Z drugiej strony to może być jakaś stała dyspozycja pewnych osób związana ze środowiskiem w jakim wzrastały.
Demonstracje: czy tam ludzie kogoś nienawidzą? Mamy do czynienia z zachowaniem tłumów. Pamiętajmy, że dochodzi wtedy do deindywiduacji, utraty poczucia bycia odrębną osobą, utraty poczucia odpowiedzialności. Wiemy, że tłum jest bardziej brutalny i okrutny niż ludzie, którzy go tworzą. Czy to jest cecha dyspozycyjna ludzi czy wpływ sytuacji. Raczej to drugie.
Wojny: czy ludzie w czasie wojny kogoś nienawidzą? Nie byłem na wojnie. Wyobrażam sobie, że jak cały czas odczuwa się strach o swoje życie, to rekacją na strach jest chęć ucieczki lub ataku. Uciekać nie bardzo można, więc się atakuje, zabija itd. No, ale oczywiście czujemy wrogość do przeciwnika i chcemy go zabić, ponadto trwa to dość długo (chyba, że szybko zginiemy
). Tak więc jest to nienawiść wywołana permanetną emocją strachu i stanem zagrożenia.
W domach, wśród rodzin: nie wiem, bo nie bywam za często w różnych doamch i nie obserwuję. Być może w wielu rodzinach mamy do czynienia z nienawiścią. Z czego może się brać? Ze złej komunikacji, z tego że partner/-ka deprawuje nasze potrzeby. Może rodzi się z tego, że dokonaliśmy złego wyboru wiążąc się z tą osobą, a winą obarczamy tę drugą stronę. W tej sytuacji są jeszcze dwie inne opcje. Można odejść - opcja najbardziej zdrowa, ale kto zdrowy wchodzi wchodzi w chore związki? Poza tym czasem naprawdę jest trudna do wykonania (dzieci, zależność majątkowa itp). Skierować złość na siebie, w tym wypadku powstać może coś na kształt depresji. Mamy z resztą do czynienia z nienawiścią do samych siebie.
W kościele: nie chodzę, nie wiem.
Na koncercie: bywałem na koncertach zespołów metalowych. Nie pamiętam wyraźnych objawów nienawiści. Może do kościoła trochę było, choć nie wiem na ile wynika to z image'u. Byłem też na koncercie Stinga i Marka Knopflera. Było okey
Generalnie tak jak już się rozpisałem, to wydaje mi się, że nienawiść jest wtórna wobec długo utrzymujących się, trudnych emocji, z którymi sobie nie umiemy poradzić w inny sposób. Emocje zaś powstają pod wpływem sytuacji, w które się sami władowaliśmy lub ktoś nas władował. Tak w każdym razie mi się zdaje, że może być na ogół. Choć teraz tak sobie myślę na przykład o skrajnych przypadkach jak bardzo głębokie depresje czy seryjne zabójstwa, gdzie poziom nienawiści jest tak duży, że trudno dostrzec źródło w świecie zewnętrznym, ale pewnie by się dało znaleźć we wczesnym dzieciństwie. A może po prostu w mózgu się coś przestawia bez wyraźnej przyczyny. W każdym razie są to przypadki skrajne.