Nie do wiary: polski Kościół wyhodował sobie... sektę!

Filozofia społeczna, psychologia społeczna, etyka, antropologia kulturowa
ODPOWIEDZ
Ritter
*****
Posty: 610
Rejestracja: pn cze 25, 2007 2:00 am
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Nie do wiary: polski Kościół wyhodował sobie... sektę!

Post autor: Ritter »

Na własnym łonie. Autentyczną: z praniem mózgów, skubaniem wiernych i kontrolą umysłu. Skandal z Ruchem Rodzin Nazaretańskich (RRN) zmusił pod koniec stycznia arcybiskupa Kazimierza Nycza do bardzo radykalnych posunięć.

Afera jest z prawdziwego zdarzenia - bardzo smakowita i właściwie aż niewiarygodna. Zaczęło się w roku 1985 w Warszawie. Ksiądz Tadeusz Dajczer założył diecezjalne publiczne stowarzyszenie wiernych Ruch Rodzin Nazaretańskich. Słowem, prawną instytucję Kościoła katolickiego. Jak przypomina w "NIE" Waldemar Kuchanny (który opisał aferę jako pierwszy), prymas Glemp, ówczesny arcybiskup warszawski, bardzo lubił katolickie stowarzyszenia i ruchy. Pamiętamy, jak usilnie promował Akcję Katolicką - dogorywającą dziś po parafiach.

Ponieważ ruchy lubił, lubił też Ruch. Wielokrotnie wypowiadał się, że RRN jest fajny. Bez mrugnięcia okiem zatwierdził jego statut. Nie interesowało go, że dokument jest całkowicie niezgodny z prawem: zarówno kanonicznym, jak i ustawą o stowarzyszeniach. W statucie nie ma ani słowa o formule prawnej RRN, siedzibie, władzach, celu, finansach i ich rozliczaniu, majątku, oraz sposobie kontroli przez władze kościelne.

Ale to jeszcze nic. Ruch Rodzin Nazaretańskich z wierzchu i z początku wyglądał niewinnie. Miał dążyć do "radykalnego oddania
się Bogu" poprzez rekolekcje, spotkania modlitewne i praktycznie nieustanną spowiedź u "kierowników duchowych". Wszystko szło w miarę normalnie do roku 1996.

Wtedy to założyciel, ksiądz Dajczer, zaczął zachowywać się dziwnie. Przestał wykładać na Akademii Teologii Katolickiej, pozrywał kontakty, nie wychodził z domu i zaczął żyć właściwie w ukryciu, kontaktując się ze światem wyłącznie za pośrednictwem zaufanych emisariuszy z RRN. Ci rozpowszechniali legendy, że ksiądz Dajczer to człowiek święty i nawiedzony, który na pograniczu życia i śmierci cierpi, odkupując grzechy członków swego Ruchu.

Ale to wszystko nic. Cierpiący za miliony ksiądz Dajczer przekazał władzę w Ruchu Rodzin Nazaretańskich w ręce niejakiego Sławomira Bieli. Pan Biela, choć człowiek świecki, posiadał tak zwany charyzmat. Otóż jego ustami przemawiała ni mniej, ni więcej tylko Matka Boska. Dlatego RRN pana Sławka żywił i bronił - jako tzw. charyzmatyka, który "użyczył swej twarzy Maryi" i kiedy mówił Sławek, "mówiła Matka Boska". Swoim własnym głosem Biela przemawiał podobno tylko podczas spowiedzi.

Księża z Ruchu przesłania Matki Boskiej via pan Sławek nagrywali i wydawali w postaci książkowej. Książki te za każdym razem miały... imprimatur Warszawskiej Kurii Metropolitalnej. Słowem, bez wiedzy Watykanu polski Kościół zatwierdził w Polsce prywatne objawienia maryjne pana Sławka. Które wyglądały tak oto:

"U mnie też Matka Boska działa przez charyzmat. Jeżeli Ona mówi w danej chwili, to jest obecna w tej chwili. Nieważne, czy ma taką czy inną postać. Nieważne jest, czy ma wąsy, czy łysieje lekko na skroniach, czy jest w krawacie, czy w koszuli. Ona posługuje się tylko tą maską, atrapą w tej chwili. Oczywiście nie chodzi o to, że my, tak jak kiedyś to opowiedziane, mamy się modlić do Sławka czy do Matki Bożej. No to może do Matki Bożej, ale Matka Boża w pewnym momencie działa przez tego Sławka, ale to Ona działa, to nie jest rola Sławka, to jest rola Niepokalanej. Czyli patrzenie na Sławka, który mówi, musi być wiarą, że Niepokalana jest przez niego tutaj obecna. To Ona do nas mówi, nie ja. "

Ale ponownie to wszystko nic. Ruch nabrał cech regularnej sekty. Tajemnicę, że przez pana Sławka przemawia Matka Boska, przekazywano członkom RRN podczas spowiedzi, pod sankcją grzechu ciężkiego. Na posłuchanie u samego pana Sławka czekało się godzinami. Bywało, że ludzie modlili się do Bieli na kolanach. Ale przed oblicze Sławkowe dopuszczano nie wszystkich. Były... różne kręgi wtajemniczenia. Jak w sekcie. Przed Sławkiem można było dokonać "aktu oddania siebie Maryi" tudzież wstąpić w "strumień łaski specjalnej". Oczywiście wszystko to było drastycznie sprzeczne z oficjalnym nauczaniem Kościoła.

Obowiązywało bezwzględne posłuszeństwo "kierownikowi duchowemu". Uległość miała wieść "na skróty do świętości". Krnąbrnych straszono konsekwencjami w postaci cierpień i nieszczęść. Członków RRN namawiano też do "uwolnienia się" spod wpływu więzów towarzyskich, a nawet rodzinnych (!). Księża ruchu "formowali" kleryków z warszawskiego seminarium duchownego. Po wyświęceniu ludzie ci szli bezpośrednio do Rodzin Nazaretańskich i mieli kontakt już tylko z nimi.

Dużo? Zaprawdę powiadam wam - to wszystko nic. W sekcie istniała... dziesięcina. Członkowie RRN obowiązani byli do wpłacania na jego rzecz dziesiątej części swych dochodów. Ponieważ w statucie nie ma nic o finansach, nie wiadomo, ile kasy zebrano i na co poszła. Nie wiadomo też, ile osób ruch "złowił".

Sekciarska istota RRN była ukrywana przed władzami kościelnymi. Arcybiskup Nycz dowiedział się o tym wszystkim przez przypadek. Księża działający w RRN pożarli się o władzę. Nycz dowiedział się więc - i podobno dostał szału. Przede wszystkim powołał we wrześniu roku 2007 nadzwyczajną komisję teologiczno-prawną, która przesłuchała księdza Dajczera, pana Sławka i wiele innych osób.

Biela zwalił wszystko na Dajczera, który miał jakoby wmówić mu "charyzmat maryjny". Dajczer się wyparł. Jednak dochodzenie komisji ukazało tak wiele przypadków psychomanipulacji i praktyk właściwych podobno tylko sektom (jak kłamstwa, oszczerstwa i pomówienia "w imię Boże", izolacja nieposłusznych, ścisła kontrola życia członków, naruszanie wolności osobistej, uzależnianie ich od Ruchu, błędy doktrynalne i wypaczona interpretacja Pisma świętego) iż arcybiskup Nycz musiał działać radykalnie.

Na podstawie raportu komisji (polecamy, pyszna lektura) arcybiskup Nycz wystosował 28 stycznia br. w sprawie RRN dekret nr 314/A/2009, który trafił do 40 diecezji w Polsce i na świecie. RRN rozkwitał bowiem również w Ameryce Południowej, w USA i na Filipinach. (Swoją drogą Sławomir Biela wciąż głosi rekolekcje i wydaje książki na całym świecie - choć komisja powołana przez Nycza jasno stwierdziła, że jego "charyzmat" jest nieprawdziwy.)

Nycz zakazał w trybie natychmiastowym księdzu Dajczerowi i większości kapłanów RRN działalności duszpasterskiej i skierował ich na zamknięte rekolekcje. Wszystkie książki i broszury ruchu nakazał wycofać ze sprzedaży i zniszczyć. Likwidacja samego Ruchu Rodzin Nazaretańskich byłaby przyznaniem się do koszmarnej kompromitacji, więc Ruch zostanie "zreformowany" i "oczyszczony z niebezpiecznych naleciałości", również poprzez zmianę kierownictwa. Tak z podobnymi, podejrzanymi wspólnotami katolickimi bywało już nieraz.

Czyli władze kościelne zadziałały i wszystko wróci do normy. Ale trudno będzie zapomnieć o tym, że przez 24 lata w łonie polskiego Kościoła katolickiego bez przeszkód działała klasyczna, psychomanipulacyjna sekta. Już druga po kazimierskich betankach - których przełożona też słyszała głosy.

W tym samym czasie Kościół ostrzegał z całą surowością przed Świadkami Jehowy, Ruchem Świadomości Kriszny i innymi, zupełnie nieszkodliwymi związkami wyznaniowymi. Które nie namawiają ani do zerwania z rodziną, ani płacenia dziesięciny.

Słowem - cudze ganicie, swego nie znacie. Antyklerykałowie od lat mówili z emfazą, że Kościół to sekta. Ale było w tym sporo przesady. Tylko część Kościoła była sektą. I tylko przez ćwierć wieku.
Źródło: Pardon.pl
Autor: Magda Hartman
Artykuł: tutaj
Stirlitz idąc przez Unter den Linden zauważył człowieka zamalowującego napis na ścianie.
Moderator - pomyślał Stirlitz.
Xylomena
*****
Posty: 544
Rejestracja: czw mar 22, 2007 1:00 am
Lokalizacja: Józefów
Kontakt:

Post autor: Xylomena »

Tak, zawsze wolę czytać ludzi, którzy o tym co piszą mają własne zdanie, i pani Magda je ma.
Tym niemniej te odkrycia są nie na moją wrażliwość (nie wiem czy większą, czy mniejszą), więc wszystko co miałabym do powiedzenia można by potraktować jako nieadekwatne.
Skończona ilość słów dotyczy tylko skończonej ilości uczuć
Awatar użytkownika
koziolek
****
Posty: 156
Rejestracja: sob paź 25, 2008 2:00 am

Post autor: koziolek »

W tym samym czasie Kościół ostrzegał z całą surowością przed Świadkami Jehowy, Ruchem Świadomości Kriszny i innymi, zupełnie nieszkodliwymi związkami wyznaniowymi. Które nie namawiają ani do zerwania z rodziną, ani płacenia dziesięciny.

Nie zgadzam się z tym, że Świadkowie Jehowy są całkowicie nieszkodliwym związkiem. W tym "ruchu" znaduje się kilka nazwijmy to "prądów", z których przynajmniej jeden jest klasyczną sektą: miałam znajomego, któremu zrobili takie pranie mózgu, że szok... W rezultacie zdrowy, normalny człowiek stał się tak niesamodzielny, że trzeba było go traktować jak chorego umysłowo.
Xylomena
*****
Posty: 544
Rejestracja: czw mar 22, 2007 1:00 am
Lokalizacja: Józefów
Kontakt:

Post autor: Xylomena »

Zgadzam się, że ruch Świadków Jehowy trudno wsadzić do worka o nazwie - zupełnie nieszkodliwe związki wyznaniowe. Podpowiada mi to intuicja ilekroć migam się od jakiś dyskusji z nimi (wyrzuty sumienia), ale przyznam, że konkretnie nie potrafiłabym przeprowadzić wywodu w którym momencie gubią swoją duszę...
Z tym, że trzon zastrzeżeń wysunęłabym jednak taki sam jak do wszystkich organizacji, nie wyłączając naszego Kościoła rzymskokatolickiego.
Ostatnio zmieniony ndz kwie 19, 2009 11:38 am przez Xylomena, łącznie zmieniany 1 raz.
Skończona ilość słów dotyczy tylko skończonej ilości uczuć
Ritter
*****
Posty: 610
Rejestracja: pn cze 25, 2007 2:00 am
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Ritter »

Klasyczny przykład odnośnie świadków jehowy, poruszany zresztą wielokrotnie i wypływający w każdej dyskusji.

Małe dziecko leży w szpitalu, jedynym ratunkiem jest transfuzja krwi. Rodzice, ortodoksyjni świadkowie jehowy nie wyrażają zgody. Dziecko umiera.

Każdy, kto mówi, że świadkowie jehowy są nieszkodliwą organizacją powinien w takim razie zabić własne dziecko, w końcu to nie jest grzech według ich norm. Tą historię przypominam każdemu, kto przy mnie porusza temat jacy to świadkowie jehowy są piękni, dobrzy, etc., z reguły są to sami świadkowie biegający po domach, bardzo lubię ich wizyty, zwłaszcza kiedy wyciągam swoje pismo święte* z półki i pytam o czym dziś porozmawiamy. Ten wyraz paniki na twarzy - bezcenny. :wink:

*Korzystam z Biblii Jerozolimskiej, która jest dość specyficznym wydaniem, bo jest kierowana do neokatechumenatu, który jest sektą jeszcze większą niż świadkowie jehowy, stąd też panika na twarzach rozmówców.

Ja to traktuję jak zabawę, ale ile osób dało się już wciągnąć w macki sekty?
Stirlitz idąc przez Unter den Linden zauważył człowieka zamalowującego napis na ścianie.
Moderator - pomyślał Stirlitz.
Xylomena
*****
Posty: 544
Rejestracja: czw mar 22, 2007 1:00 am
Lokalizacja: Józefów
Kontakt:

Post autor: Xylomena »

A jednak moment w którym nie robimy nic by ratowac życie drugiego człowieka (nawet bliskiego) dotyczy każdego. Wiele razy w ciągu dnia, albo i permanentnie.
Skończona ilość słów dotyczy tylko skończonej ilości uczuć
EnOKa
****
Posty: 287
Rejestracja: pt kwie 06, 2007 2:00 am
Lokalizacja: ok/Poznania

Post autor: EnOKa »

Każda religia była na początku sektą - nawet katolicka moi drodzy. Dziś jednak każdy walczy o wpływy, o władzę i dlatego trzeba mówić, że wszystko inne jest "beee" a nasze jest "aja".
Dla mnie każda religia, to dłuuuuga, piękna bajka - i tyle.

RITTER - a zdradź wujowi En jak się odgrywa taką scenkę i o czym rozmawia :grin:
Ritter
*****
Posty: 610
Rejestracja: pn cze 25, 2007 2:00 am
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Ritter »

Dzwonek do drzwi, oczywiście świadkowie :wink:, stoją z tymi swoimi pisemkami w garści i zaczynają nawijać. Wtedy zapraszasz do mieszkania: "bo co tak będziemy w wejściu stać". Ja sadzam na kanapie, dokładnie na wprost regału z moją kolekcją książek socjologiczno - politologiczno - religijnych o który przeważnie stoją miecze treningowe oparte. Pytam czy się czegoś napiją, dając szansę zapoznać się z tytułami i autorami na półkach. Jak dochodzą z oglądaniem do trzeciej półki (politologia) zaczyna być widać lekką obawę (Mao, Dmowski, Koneczny, Lenin, Stalin, Trocki, etc.). Wtedy wyciągam z szafki swoje wydanie Biblii Jerozolimskiej, oczywiście całe mam poznaczone samoprzylepnymi karteczkami, bo kiedyś najważniejsze rzeczy do artykułu zaznaczyłem i nie chce mi się wszystkiego odrywać, więc nie muszę dodawać jak to wygląda. :razz: Po czym siadam naprzeciwko nich, mając oczywiście mieczyki w zasięgu i otwieram, w zasadzie na chybił trafił i mówię, że mam tutaj taki jeden problem, który chciałbym omówić. Ponieważ większość z nich zna Biblię dość wybiorczo nie mamy zbytnio o czym rozmawiać. :razz: Zatem na koniec biorę pisemka, ewentualnie książki i zapraszam za dwa tygodnie żebyśmy mogli omówić to z czym się zapoznam. Jakoś do tej pory nikt nie wrócił drugi raz. :razz:

Pozdrawiam
Stirlitz idąc przez Unter den Linden zauważył człowieka zamalowującego napis na ścianie.
Moderator - pomyślał Stirlitz.
EnOKa
****
Posty: 287
Rejestracja: pt kwie 06, 2007 2:00 am
Lokalizacja: ok/Poznania

Post autor: EnOKa »

:lol:
Dobry jesteś :grin: Nie chciałbyś jeszcze psychologii postudiować, bo dobrze Ci idzie z tą manipulacją :grin:
Awatar użytkownika
koziolek
****
Posty: 156
Rejestracja: sob paź 25, 2008 2:00 am

Post autor: koziolek »

Uśmiałam się, Ritter, z Twojego "sposobu" na świadków Jehowy. Ja po prostu nie wpuszczam ich do mieszkania. Wolę wyjść na niewychowaną niż dyskutować z nimi. :???:
Ritter
*****
Posty: 610
Rejestracja: pn cze 25, 2007 2:00 am
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Ritter »

A ja lubię sobie pogadać, chociaż czasem, jak jeden z kolegów, który jest dość "duży" i pracuje w "służbach", jest u mnie to nie chcą wchodzić. Ciekawe czemu? :wink:
Stirlitz idąc przez Unter den Linden zauważył człowieka zamalowującego napis na ścianie.
Moderator - pomyślał Stirlitz.
Xylomena
*****
Posty: 544
Rejestracja: czw mar 22, 2007 1:00 am
Lokalizacja: Józefów
Kontakt:

Post autor: Xylomena »

Spokojna głowa, świadkowie J. zawsze wracają, tylko niekoniecznie te same osoby.
Z tą nieznajomością księgi chyba przesadzasz, ale fakt, że ulubione ich tematy, to wylewanie żali o tym co ich rozczarowało w Kościele, aż odeszli, a więc opowieści o księdzu, który nie pozwolił zajrzeć do Biblii, a nigdzie nie można było tego kupować (stare czasy, więc stare pokolenie) awanturując się jeszcze jaki to grzech, żeby Biblie znał ktoś poza kapłanami, albo o takim który na pytanie o imię Jahwe nie zaprzeczył, że jest prawdziwe wprawiając w szok, szczególnie dodając, że nienawiść do świadków Jehowy jest wymysłem samych wiernych, a nie kapłanów, a najczęsciej oczywiście o tym że stara gosposia została zamieniona młodą, więc nie miała innego wyjścia jak przjeść na stronę bioracą ją w obronę za "całe zmarnowane życie" :wink:
Skończona ilość słów dotyczy tylko skończonej ilości uczuć
Ritter
*****
Posty: 610
Rejestracja: pn cze 25, 2007 2:00 am
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Ritter »

Nie przesadzam, świadkowie na swoich katechezach przygotowujących do pełnienia "misji" omawiają tylko wygodne fragmenty Księgi, wystarczy trafić na fragment, którego katecheta nie omawiał i zonk, nagle nie wiadomo o czym rozmawiać. :wink: Oczywiście zdarzają się inteligentni ludzie, raz przyszedł do mnie gość, którego albo wyrzucili z seminarium, albo sam odszedł, w każdym razie mówił z sensem.
Stirlitz idąc przez Unter den Linden zauważył człowieka zamalowującego napis na ścianie.
Moderator - pomyślał Stirlitz.
ODPOWIEDZ