Która praca hańbi? Sprawdź!

Filozofia społeczna, psychologia społeczna, etyka, antropologia kulturowa
ODPOWIEDZ
Ritter
*****
Posty: 610
Rejestracja: pn cze 25, 2007 2:00 am
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Która praca hańbi? Sprawdź!

Post autor: Ritter »

Wiele osób powiedziałoby, że każda, bo zawsze lepiej jest posiedzieć sobie z piwkiem w dłoni, niż harować jak wół za marne grosze. Przysłowie mówi, że żadna, a inne głosi, że praca uszlachetnia. Jak więc jest z tą pracą? Warto pracować czy nie?

Zawody, których nikt nie chce wykonywać


Polacy, którzy wracają do kraju z emigracji, opowiadają, jak ciężko pracowali na Wyspach czy w USA. W opowieściach tych zawsze pojawia się motyw surowego robotniczego trudu, wysiłku, który sprawia, że człowiek nie dość, że czuje się lepszy, bo pokonuje własne słabości, to jeszcze zarabia przy tym niezłe pieniądze. Historie te pełne są także postaci niesympatycznych - brutalnych i głupich szefów i współpracowników, którzy nie mają o niczym pojęcia i tylko przeszkadzają narratorowi w zdobywaniu majątku i pozycji. Nie występuje tam prawie wcale motyw upokorzenia pracą, hańby, jaką przynosi człowiekowi wykonywanie pewnego rodzaju zajęć oraz składanie hołdów (tak, tak - hołdów) ludziom, których się nie tylko nie szanuje, ale wręcz nimi pogardza. Tymczasem wymienione wyżej elementy są nierozerwalnie związane z zajęciami podejmowanymi w obcych krajach, gdzie Polak przyjeżdżający nie wiadomo skąd jest tylko śmieciem i przestaje być potrzebny, kiedy już wykona swoje zadanie. Można oczywiście zacisnąć zęby i powiedzieć sobie, że to tylko na chwilę, na kilka miesięcy, a potem z pełnym portfelem odjedziemy do domu. Nie jest to jednak łatwe, kiedy każdy dzień przynosi nie tylko upokorzenie, ale także zapowiedź kolejnych trudów. Prócz szefów i współpracowników, którzy nie dają człowiekowi żyć w pracy, upokarzający może być także jej charakter. Każdy, kto wyjeżdża, by zarabiać pieniądze za granicą, opowiada potem, że pracował na hali, pakował kurczaki albo jeździł wózkiem widłowym. Nikt nie czyści kanałów, nie jest śmieciarzem i nie pracuje w wielkich stajniach, gdzie do jego obowiązków należy wyrzucanie nawozu z końskich boksów. Do wykonywania takich zajęć żaden rodak nie przyzna się nigdy.

- Jasne, że się nie przyzna - mówi Mirek. - Wracasz na osiedle, do kumpli, poupychałeś po kieszeniach kupę funciaków i co? Masz się przyznać, że wypróżniałeś kontenery albo gnój spod krów wyrzucałeś? Chyba jesteś chory, od razu tracisz cały szacunek.

Pieniądze nie śmierdzą?

Teoretycznie tak właśnie jest, ale w praktyce sprawa wygląda troszkę inaczej. Ludzie, którzy wyjechali z małych miejscowości na Zachód, mają opinię chojraków, którzy nie boją się złapać byka za rogi. Kiedy okazuje się, że osiedlowy czy miasteczkowy bohater miast za rogi trzymał byka za ogon, reakcje mogą być różne.

- Moim zdaniem nie ma pracy, która mogłaby człowieka zhańbić - mówi Michał, który spędził trzy lata w Irlandii. - Ja bym się jednak na farmie nie zatrudnił. To jest dobre dla wiejskich chłopaczków, co mają we krwi pasanie krów i gęsi. Ja nie mam dobrej ręki do wideł. Taka robota to nie dla mnie, poza tym jest tam ciężko jak cholera. Po całym dniu człowiek nie nadaje się do niczego. Ma ochotę tylko spać. No i jak potem o tym opowiadać... że pracowało się u bauera, jak w czasie okupacji? Nie, to nie do zaakceptowania.

Nie tylko wieś i właściwe temu środowisku zajęcia wydają się niektórym upokarzające. W mieście także jest cała masa prac, które śmierdzą, są syfiaste i brudne. Zawód śmieciarza znajduje się na czołowym miejscu tej listy. Nikt nie chce być śmieciarzem, bo przecież to straszne. Człowiek już i tak czuje się jak parias z tego powodu, że jest emigrantem, a jeśli do tego wszystkiego jeździ na śmieciarce, jest podwójnym pariasem. Poza tym praca jest niewdzięczna i bardzo ciężka, a panujące w niej stosuneczki są dalekie od ideału. Jeśli jeździ się w zaprzyjaźnionej ekipie, to jeszcze można wytrzymać, ale z obcymi, a nie daj Bóg z kolorowymi, to już prawdziwy koszmar.

- Myślę, że ci, którzy opowiadają takie rzeczy, mają nieźle zryte berety - mówi Igor, który pracował w firmie usuwającej odpadki w Edynburgu. - Zawód śmieciarza jest fajny i niezwykle inspirujący. Ludzie wyrzucają do kontenerów takie rzeczy, że nieraz łapałem się za głowę. Gdyby to było bliżej Polski, to chyba bym uruchomił jakiś kanał przerzutowy tego dobra, a potem po lekkim liftingu sprzedawałbym to tu, na miejscu. Odległość okazała się jednak zbyt duża i nie dało się. Ze śmietnika jednak wziąłem sobie dużo fajnych rzeczy, na przykład elegancki rower albo telewizor, który był sprawny. Nie mówię już o sprzęcie AGD, który jest całkiem w porządku i z powodu niezbadanych wyroków opatrzności ląduje na śmietniku. Myślę, że właściciele tego majątku nie mają pojęcia o tym, co to jest naprawa, ekonomiczne używanie sprzętu i zwyczajny szacunek do rzeczy. A co do stwierdzenia, że praca śmieciarza hańbi - za nic bym się nie zamienił, lepiej chyba pojeździć po mieście na kontenerze niż siedzieć osiem godzin w jakiejś pieprzonej chłodni i pakować kurczaki, narażając się przy tym na zapalenie płuc. Na kontenerze trochę śmierdzi, ale jest też przyjemny powiew wiatru i dużo słońca. Po prostu każdy lubi coś innego, i tyle.

Tylko kur...stwo hańbi

Właściwie jest tylko jeden rodzaj pracy, który spotyka się ze zdecydowanym potępieniem i społecznym ostracyzmem. To prostytucja. Kobiety, które przyjeżdżają z Zachodu, gdzie były prostytutkami, a nie kelnerkami, są omijane szerokim łukiem. Jeśli mają pieniądze, mogą próbować ułożyć sobie życie i udawać, że nie pracowały w agencjach towarzyskich, ale fakt ten w którymś momencie wyjdzie na jaw.

- Myślę, że masz bardzo idealistyczne wyobrażenie o tym, co dla niektórych jest hańbą, a co nie - mówi Beata, studentka pracująca w Londynie. - Moja znajoma wyjechała do Niemiec, tam pracowała regularnie w burdelu i zarobiła masę kasy. Wróciła potem do Polski i teraz jest wielką panią, nikt nie uważa jej za dziwkę. Przeciwnie, wszyscy ją szanują i słuchają z uwagą tego, co ma do powiedzenia, bo imponuje im jej światowy sznyt, znajomość języków obcych oraz pieniądze, których rzeczywiście ma dużo. To prawdziwa pani. Przypomina jakąś dziedziczkę przedwojenną. Gdybyś zobaczył, jak się porusza, jak mówi i jak chodzi, nigdy byś nie pomyślał, że to dziwka. Ludzi nie przerażają ani nie odstręczają takie rzeczy. Myślę, że wiele dziewczyn po prostu jej zazdrości i same nie miałyby oporów przed wykonywaniem takiej pracy. Tyle że nie zawsze można zarobić pieniądze na kurewstwie, częściej można trafić do ponurej nory tureckich bandytów, którzy zajmują się handlem żywym towarem.

Wygląda więc na to, że jedyne hańbiące zajęcia to te, które wymagają ciężkiej pracy fizycznej. Cała reszta to zawody przynoszące zaszczyt, nawet jeśli kłócą się one z moralnością w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Jeśli ktoś potrafi zarobić pieniądze, wykorzystując własny intelekt lub ciało, byle nie musiał przy tym pracować rękami jak niewolnik, w naszych oczach zasługuje na szacunek.
Źródło: Tlen.PL
Autor: Robert Grąd
Artykuł: tutaj
Stirlitz idąc przez Unter den Linden zauważył człowieka zamalowującego napis na ścianie.
Moderator - pomyślał Stirlitz.
ODPOWIEDZ