Źródło: http://bogdan.wordpress.com/Ministerstwo Edukacji Narodowej znowu błysnęło. Posłuchajcie: MEN chce, by licealiści dyskutowali o sensie astrologii, istnieniu żył wodnych, lewitacji czy kreacjonizmie. O pomyśle napisała "Rzeczpospolita". MEN proponuje by w liceum, w bloku "Przyroda" uczniowie dyskutowali z nauczycielami m.in. na tematy: "Astrologia, różdżkarstwo, rzekome >> prądy <<, (żyły) wodne, lewitacja - co na ten temat mówi fizyka", "Bioenergoterapia - współczesna magia lecznicza", "Teoria inteligentnego projektu - odświeżona wersja kreacjonizmu". Informacja - jak podało Radio TOK FM - oburzyła naukowców. Fizycy z Uniwersytetu Warszawskiego napisali do MEN list w którym napisali: "Za całkowite nieporozumienie uważamy tematy, których realizacja ma zwalczać poglądy pseudonaukowe, takie jak: różdżkarstwo, kreacjonizm czy homeopatię - dyskutowanie z pseudonauką tylko ją nobilituje. Lepiej może pomyśleć o zajęciach z logiki". A prof. Łukasz Turski z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN mówił "Rzeczpospolitej": - Nie pisze się błędnego wzoru na tablicy, by powiedzieć: pamiętajcie dzieci, żebyście takiej bzdury nie napisały, bo spora część ją zapamięta. Mówienie w szkole o paranauce jest schlebianiem nieuctwu. Możemy się pożegnać z marzeniem, że Polska dogoni cywilizacyjnie resztę świata. O pomyśle MEN dyskutowali dziś w radiu TOK FM rzecznik ministerstwa edukacji Grzegorz Żurawski i historyk idei prof. Marcin Król.
Zdaniem Żurawskiego ideą pomysłu nie wcale nie jest propagowanie np. kreacjonizmu, lecz uświadomienie uczniom, jak odróżnić podejście naukowe od pseudonaukowego. - Uczniowie mają rozmawiać z nauczycielami. Będą oceniać informacje pod kątem naukowych, odróżniać naukowe od pseudonaukowych. Ma dochodzić do dyskusji np. dlaczego ludzie fascynują się pseudonauką, dlaczego wierzą we wróżki i horoskopy i zastanawiać się co ludzi w tym fascynuje - tłumaczy Żurawski.
Zgadza się z nim prof. Marcin Król, historyk idei, który na antenie radia TOK FM mówił: - Rozumiem intencję, żeby pokazać uczniom, że z jednej strony jest silna wiedza racjonalna, ale jest też wiedza, która jest nonsensem jak wiedza o UFO. Są też sfery pośrednie na przykład homeopatia. Nikt nie udowodnił co najmniej szkodliwości homeopatii. Chodzi o nauczenie tego, że wiedza, jaką uzyskujemy o świecie ma zróżnicowany charakter pod względem racjonalności.
Mój komentarz: jak widać, ten - pozwolę sobie na samym wstępie opinii nazwać rzecz po imieniu - kretyński pomysł jakiejś ministerialnej kuchty mentalnej nie napełnia jednak grozą wszystkich pracowników naukowych (czy, w tym wypadku, lepiej powiedzieć naukawych). Nie pojmuję, jakim prawem "historyk idei" śmie się wypowiadać o szkodliwości czy nie homeopatii; ciekaw jestem, czy jak zachoruje - pójdzie się leczyć raczej jednak do lekarza, czy do kolegi po fachu. I czy innemu "historykowi idei" powierzyłby - na przykład - sporządzenie projektu mostu. Nie mówiąc o tym, że p. Król nie dostrzega wewnętrznej sprzeczności w swoim określeniu "wiedza, która jest nonsensem".
Jestem zupełnie pewien, że całkiem spora liczba polskich nauczycieli potraktuje ministerialną zachętę do podjęcia tych tematów jako tionkij namiok władzy, że są one jej miłe - nie jako podstawa do dyskusji, ale jako sugestia, że "coś w tym jest". Więc - żeby się tej władzy przypodobać - zaczną ci belfrzy pieprzyć o "inteligentnym projekcie" jako konkurencji dla darwinizmu (bo czarni nie przepadają za ewolucją), czy uzasadniać "stawianie ekranów przeciw ciekom wodnym" na skrzyżowaniach dla zmniejszenia liczby wypadków (bo pani prezydent pewnej metropolii dała na coś takiego kupę szmalcu).
Aha - jeszcze jedno: o seksie w szkole, zdaniem naszego kochanego mnisterium i różnych ideologów, rozmawiać nie należy: bo to by było propagowanie. Więc albo - albo, kuchty kochane.
Autor: Bogdan Miś
Artykuł: tutaj