O portalu "nasza-klasa", umożliwiającym odnalezienie dawnych kolegów i koleżanek, ludzie zwykle dowiadują się od znajomych, czasem własnych dzieci, ale informacja o jego powstaniu podawana była także w ogólnopolskich dziennikach informacyjnych.
Poruszanie się po tym portalu wymaga cierpliwości. Obciążone serwery często odmawiają posłuszeństwa i pokazują internautom zielony ekran z przeprosinami i sugestią "spróbuj za chwilę". Niestety, "za chwilę" sytuacja się powtarza. Mimo to popularność witryny pobiła w ciągu ostatnich miesięcy wszelkie rekordy. O portalu "nasza-klasa", umożliwiającym odnalezienie dawnych kolegów i koleżanek, ludzie zwykle dowiadują się od znajomych, czasem własnych dzieci, ale informacja o jego powstaniu podawana była także w ogólnopolskich dziennikach informacyjnych.
Do dziś zalogowały się tam trzy miliony użytkowników, a liczba ta lawinowo wzrasta. Jeżeli więc dwa miesiące temu zajrzałeś na tę stronę i nie odnalazłeś nikogo znajomego, sprawdź ponownie – może się okazać, że w twojej byłej klasie figuruje już kilkanaście nazwisk.
Idea odnalezienia kolegów ze szkolnych ław za pomocą internetu nie jest nowa – istnieją od dawna analogiczne portale anglojęzyczne, także w Polsce próbowano już podobnego eksperymentu (portal "szkolne lata"). Jednak to dopiero "nasza-klasa", w takiej, a nie innej formule, okazała się strzałem w dziesiątkę i uczyniła jej twórców (studentów z Wrocławia) bogatymi ludźmi. Co ciekawego znajdzie tam nowy użytkownik? Zobaczmy.
Założenia przedsięwzięcia są proste – wchodząc na omawianą stronę widzimy mapę Polski z podziałem na województwa. Klikając na swoją rodzimą miejscowość, z łatwością odnajdujemy swoje podstawówki, licea, technika, szkoły zawodowe, a także studia, kursy itd. Jeżeli nie możemy odnaleźć swojej szkoły, to najprawdopodobniej jeszcze nie funkcjonuje ona w wirtualnej rzeczywistości i można ją samodzielnie założyć, podobnie jak potem klasę, i zostać w ten sposób jej moderatorem. Oddanie przez założycieli portalu jego współtworzenia w ręce internautów, podyktowane zapewne niemożnością samodzielnego odtworzenia pełnej siatki wszystkich szkół, spowodowało jednak pewien chaos i jego ewolucję w stronę wykraczającą poza pierwotne założenia.
Po pierwsze, jedną z głównych wad programu jest to, że te same szkoły występują kilkakrotnie pod nieco innymi nazwami, co znacznie utrudnia odnalezienie się w jednej klasie lub powoduje, że jedna osoba podopisywana jest po kilka razy do tej samej, założonej przez różne osoby, jednostki. Bałagan powoduje, że niektórzy po odnalezieniu się przenoszą się w bardziej kameralne miejsca w sieci.
Po drugie, okazało się, że Polacy nie tylko mają ochotę odnowić stare znajomości, ale wykazują olbrzymią potrzebę zrzeszania się w różnego rodzaju wspólnoty. I tak, obok klasy z podstawówki, liceum i grupy ze studiów, w "naszej-klasie" wyskakują jak grzyby po deszczu kółka zainteresowań, szkoły tańca, kluby alpinistyczne, aktualne i byłe miejsca pracy zrzeszajace osoby, które na codzień widzą się przy biurkach (i których kontakty często ograniczone są do zdawkowego "dzień dobry"), wspólnoty osiedlowe, fora dla rodziców dzieci z przedszkola nr 5 itd. Niektórzy wykazują się jeszcze większą fantazją i kreują własne miejsca w stylu "Wyższa Szkoła Lansu i Bansu", czy "Sofia Challange – kierunek Łojenie Sofii w Plenerze".
Ktoś, kto decyduje się zapisać do portalu, musi ujawnić choć kilka podstawowych danych o sobie, które tworzą "profil użytkownika". Minimum to imię, nazwisko i wiek, możliwe jest jednak skorzystanie z wielu innych opcji i podanie większej ilości wiadomości oraz umieszczenie zdjęć. Z boku widnieją informacje o kolejnych szczeblach w edukacji, często uszczegółowione aż po aktualne miejsce pracy. Oglądamy zatem w profilu konkretnego klasowicza całkiem spory wycinek jego egzystencji, gdzie widnieją niczym w curriculum vitae podstawowe wydarzenia z jego życia, jednak z całkowitym pominięciem intymnych doświadczeń, radości i porażek. To może oznaczać coś, z czego nie wszyscy zdają się zdawać sobie sprawę – że po drugiej stronie ekranu siedzi już całkiem inna osoba, niż ta, którą zapamiętaliśmy. Komentarz "o rany, oni zupełnie się nie zmienili" może być nietrafny, ponieważ Ania, Basia i Tomek nie są tymi samymi ludźmi co kiedyś, licealistami, których obraz nosimy w głowie wraz z zakodowanymi informacjami o tym, kogo lubiliśmy, a kogo nie. Poza zmianą fizyczną, prawdopodobnie zmienili się też mentalnie. Mają bagaż doświadczeń, dobrych i złych, znaleźli się w sytuacjach, o których nie mamy pojęcia, które ukształtowały ich w sposób całkowicie odmienny od tego, czego się spodziewaliśmy, lub tego, co sobie wyobrażamy na podstawie kilku zdjęć. Klasowy playboy może być statecznym ojcem rodziny, spokojny kolega z ostatniej ławki – podróżnikiem i badaczem populacji sokołów w Nowej Zelandii, ktoś inny zostanie lokalnym radnym, zmieni religię czy światopogląd. To może spowodować przerysowanie klasowej mapy przyjaźni i antypatii. Warto zauważyć, że być może dziś osoba nam wtedy bliska nie byłaby już tak interesująca, a zafascynowałby nas ktoś zupełnie inny.
Pomiędzy suchymi faktami, które ludzie decydują się ujawnić, i wizerunkami, które sami tworzą, można odczytać o nich wiele dodatkowych informacji, ciekawych z punktu widzenia psychologicznego i socjologicznego (bardzo możliwe, że zaczną powstawać prace magisterskie na ten temat). Obserwując np. sposoby, w jaki wklejane są zdjęcia, można zauważyć kilka głównych tendencji:
1. Zerową – nieumieszczanie żadnego zdjęcia (przyczyny zapewne rozmaite, od braku ochoty ukazywania łysiny, po ogólną niechęć do upubliczniania wizerunku).
2. Konkretną – jedno aktualne zdjęcie, czesto paszportowe.
3. Zakamuflowaną – zdjęcie niby jest, ale go nie ma – okulary słoneczne, uwidoczniony tył głowy lub milimetrowa postać na tle wzgórz.
4. Rodzinną – zdjęcia z dziećmi – dotyczy to głównie kobiet (często z pominięciem mężów).
5. Merytoryczną – zdjęcia określające istotną część aktywności życiowej, np. zawodową – lekarz w masce na twarzy, lub pozazawodową, z która ludzie się silnie identyfikują – pasje np. żeglarz na łódce.
6. Przyrodniczą – na tle wzgórz lub morza, z ładnym tłem, tworzącym klasyczną widokówkę.
7. Całościową – próba zilustrowania całego życia za pomocą dużej ilości zdjęć – w domu z rodziną, w pracy, na działce, z podróży, z wakacji.
8. Narcystyczną – z bliska, z daleka, z profilu, w rozmaitych pozach, roznegliżowane, wyretuszowane itd.
9. Fantazyjną – dotyczy głównie młodszego i najmłodszego pokolenia: grafiki, twarze na okładce Timesa lub Playboya.
10. Wymijającą – zdjęcie psa, biedronki lub postaci z kreskówki.
Kolejnym ciekawym źródłem informacji jest analiza opcji "znajomi", widoczna także dla każdego innego użytkownika portalu, a którą tworzy się samodzielnie poprzez wysyłanie i przyjmowanie "zaproszeń". Poza klasowiczami do grona dodawani są bliżsi i dalsi członkowie rodziny, znajomi z osiedla, sąsiedzi, osoby, które raz w życiu spotkały się na koloniach letnich, współpracownicy, wujkowie, kuzynowie... Niektórzy pozostają powściągliwi w tworzeniu tej listy, jednak w odniesieniu do pozostałych można odnieść wrażenie, że jest to swoisty konkurs na liczbę znajomych, zwłaszcza jeżeli dostaje się zaproszenie od słabo znanej sąsiadki z osiedla, która ma w swojej "kolekcji" ponad 250 osób.
A może to rodzaj zabawy w tworzenie wizerunku własnej wirtualnej postaci? W słynnym second life wybiera się awatar, wygląd, charakter postaci, a w "naszej-klasie" gra polega na żonglowaniu elementami ze swojego życia – podobnie dobiera się odpowiednie zdjęcia, dodaje sznur znajomych, podaje opis postaci... Niektórym chyba zabrakło wyobraźni i nie przewidzieli konsekwencji takiego zachowania – o czym świadczy choćby ostatnia głośna afera związana z ujawnieniem danych osobowych policjantów śledczych, którzy beztrosko pokazali nie tylko swoje wizerunki, ale zareklamowali się: "łapię złych ludzi". Doprawdy, cenne informacje dla złoczyńców. Z mniej drastycznych przykładów można podać wykorzystywanie opcji "szukaj" w firmach, dzięki której odnajduje się np. taką gratkę jak zdjęcia współpracowników z imprezy piżamowej sprzed lat.
Warto też zajrzeć na fora dyskusyjne przeznaczone dla poszczególnych klas i dla całych szkół. Wreszcie zemsta po latach! – oto byli gnębieni uczniowie śmiało oceniają swoich nauczycieli, często więcej niż krytycznie (zdarza się, że nierozważnie robią to także... aktualni uczniowie). Gwoli prawdy jednak – oddają im też sprawiedliwość i składają wyrazy szacunku. Dla niejednego nauczyciela słowa podzięki i uznania od dorosłych dziś wychowanków to piękna i wzruszająca nagroda za wykonywanie trudnego i mało opłacalnego zawodu. Wśród wspomnień, anegdot, wzruszeń operatywna młodzież handluje książkami, szuka pracy i organizuje imprezy klasowe, właśnie za pomocą tego portalu, choć mogą to robić w każdym innym miejscu sieci, a przede wszystkim w swojej szkolnej, codziennej rzeczywistości.
"Nasza-klasa" budzi sporo emocji, jest szeroko komentowana w mediach, wśród internautów. Nawet najmniej sentymentalni zwykle zaglądają w końcu na stronę wiedzeni ludzką ciekawością, jak obecnie wyglądają i co porabiają ich dawni znajomi. Pomijając kwestie techniczne, oceny samej idei i tego, co portal wniósł w życie ludzi, są przeróżne, od entuzjastycznych, po bardzo krytyczne. Wśród największych plusów podawane jest najczęściej odnalezienie i nawiązanie kontaktu z przyjacielem z dzieciństwa. Wśród największych minusów – bycie odnalezionym przez kogoś, kogo niekoniecznie chce się ujrzeć ponownie na swojej ścieżce życiowej (stąd pewnie wynika, a nie z braku dostępu do sieci czy informacji o stronie, niepełna lista obecności). Niektórym ujrzenie zmienionych twarzy własnych rówieśników, silnie przypomina o upływającym nieubłagalnie czasie, ktoś pisze "uświadomiłam sobie, że jestem już stara, a chłopak, w którym podkochiwałam się w szkole, jest łysy", depresyjnie wpływają wiadomości o tych, którzy już odeszli.
Czy hurtowe odświeżenie znajomości dzięki portalowi "nasza-klasa" spowoduje częstsze spotkania w realu? Zważywszy na to, że kiedyś jedyną możliwością spotkania się z dawnymi kolegami było przybycie na jakiś szkolny lub klasowy zjazd, co zawsze nastręczało całe mnóstwo problemów, począwszy od ustalenia adresów i odnalezienia poszczególnych uczniów, poprzez organizację, na barierze psychologicznej kończąc (jeżeli ktoś właśnie stracił majątek i się rozwiódł, albo przytył lub wyłysiał, albo jedno i drugie, może mieć opory przed spotkaniem i niekorzystnym porównaniem z wiodącymi pełne sukcesów życie kolegami – nawet jeżeli te sukcesy i porównania istnieją tylko w jego głowie) – wydaje się, że tak. Wirtualne spotkanie przygotowuje grunt i ułatwia wszystkie z tych kwestii, ale... może się okazać, że to już wystarczy, żeby zaspokoić ciekawość i nie mieć wcale ochoty na daleką podróż i realne kontakty. Otwarte pozostaje też pytanie, jak potoczą się dalsze losy portalu, kiedy po przetoczeniu fali zainteresowań przestanie być on już tak dynamiczny.
Na razie jednak opinie pozytywne i radość z wzajemnego odnalezienia się przeważają. A że spotkanie odbywa się w internecie, jak współcześnie wiele aspektów życia – w razie potrzeby zawsze można z niego zniknąć. A potem znów się odnaleźć.
Ilustrowała: spinelli/pinezka.pl
http://www.pinezka.pl/zlowione-w-sieci/ ... zna-zemsta